piątek, 22 lutego 2013

Po powrocie

Wróciłam.
Zmiana klimatu mi nie posłużyła, albo dopadł mnie w metrze (bądź innym miejscu) jakiś paskudny wirus.
Myślałam, że mięśnie bolały mnie od taszczenia ciężkiej walizki, ale nogami jej nie niosłam, a bolało mnie wszystko.
W niedzielę przyleciałam o 21:00, o 22:20 byłam w domu, a w poniedziałek jechałam już na zebranie do pracy, walcząc z dreszczami i gorączką, podobnie we wtorek, środę i czwartek.
W środę, żeby nie brakowało mi rozrywki, poszłam usunąć ząb, bo zaczęłam przypuszczać, że może to on powoduje gorączkę (a te mięśnie, to jednak walizka...).
Nigdy więcej nie pozwolę kobiecie usuwać moich zębów.
Szczęka boli mnie do dziś.
Do zestawu doszła rozcięta warga - bo pani walczyła wszelkimi dostępnymi narzędziami, nie bacząc na to, że mnie rani.
Mam zatkany nos, łykam leki, próbuję przygotować zajęcia na następny tydzień - czekają mnie dwa ciężkie tygodnie (zebrania i kontrola naszego wydziału).
Chciałam napisać pozytywną notkę o tym, jak Mąż nadal mnie zaskakuje, ale w Paryżu zupełnie nie miałam kiedy, a po powrocie mam jeszcze mniej czasu.
Idę spać (o ile ból szczęki pozwoli mi zasnąć, dziwne, że nie znika po tych wszystkich lekach, które łykam).
A na dobranoc - Królowa Paryża nocą...

2 komentarze:

  1. Ojej, nie poszlas to sprawdzonej dentystki?
    Zdrowia zycze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszłam do sprawdzonej, ale nigdy mi jeszcze niczego nie wyrywała, stąd moje zaskoczenie, ona zajmowała się głównie zębami męża.
    Na szczęście od kilku dni jest lepiej, ale było naprawdę niefajnie przez jakiś czas...

    OdpowiedzUsuń