poniedziałek, 23 lipca 2012

Jak się nie przewrócisz....

... to się nie nauczysz - tak mówili u mnie w domu, kiedy uczyłam się jeździć na łyżwach. Nie pamiętam, ile razy upadłam, ale jazdę na łyżwach uwielbiałam.
Za to zupełnie nie pamiętam, jak uczyłam się jeździć na rowerze. Mam wrażenie, że wsiadłam i pojechałam. Chyba przez moment tato biegł za rowerem, ale nie pamiętam żadnego patyka. Pamiętam pierwszy upadek - miałam dwa hamulce ręczne, jechałam z górki, zapomniałam, który hamulec jest przedni, który tylny i bałam się zahamować (że niby jak nacisnę za gwałtownie przedni, wylecę jak z katapulty). Skutek był taki, że zatrzymałam się dopiero, gdy przewróciłam się. Od tej pory zawsze hamowałam naciskając oba hamulce jednocześnie i do dziś nie pamiętam, który jest przedni, który tylny.
A dziś przewróciłam się na rowerze. Tandemem inaczej wjeżdża się na krawężnik, niż górskim rowerem, bez pasażera za plecami.
Jechałam z Młodym, Młodszego w foteliku wiózł Mąż.
W sumie nic się nie stało. Młodemu. Nie zraził się do rowerowych wycieczek. Trochę przestraszyła go     krew na moich palcach (nie miałam pojęcia, że obdarte opuszki palców mogą tak bardzo boleć), ale udawałam, że zupełnie nic mi nie jest. Na szczęście przewrotka miała miejsce blisko domu.
Dopiero po powrocie odkryłam obdarty łokieć i obdarte kolano.
Leżę teraz i zastanawiam się, czy jutro dam radę wsiąść na rower. Mam nadzieję, że tak, bo dzieciom bardzo spodobały się te rowerowe wycieczki, w najgorszym razie pojadą z tatą i dziadkiem.

niedziela, 22 lipca 2012

"Rower to jest świat..."

Z okazji 10. rocznicy ślubu postanowiliśmy kupić sobie tandem.
Na początku ten pomysł nie bardzo mi się podobał. Mąż miał swój rower, całkiem fajny, pomyślałam więc, że wystarczy, jeśli ja też kupię sobie nowy rower i będziemy jeździć razem.
Ale Mąż nalegał.
I słusznie.
Pierwsza jazda była dla mnie bardzo stresująca.
Przyzwyczajona, że przez tyle lat to ja siedzę za kierownicą, widzę drogę, podejmuję decyzje.
I nagle trzeba było przestawić się na inny sposób myślenia.
Po kilku okrążeniach bocznymi drogami - spodobało mi się.
A potem spodobało się Młodemu.
Ponieważ nadal nie opanował jazdy na dwóch kołach, a bardzo chciał jeździć z nami na rowerowe wycieczki - po wielu kombinacjach stanęło na tym, że ja wracam na stary rower (tyle lat na nim jeździłam, więc jeszcze trochę dam radę, ma dla mnie ciut za wysokie koła, ale na krótsze trasy nadaje się), do mojego roweru wrócił też fotelik, w którym przez lata jeździł Młody, a teraz jeździ Młodszy. Na tandemie jeździ Mąż z Młodym.
Jest fajnie. A byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy w okolicy mieli więcej ścieżek rowerowych.
I przetestowaliśmy jeszcze wersję tandem+fotelik - też się sprawdza, kiedy Młody jest u Babci, a my jedziemy tylko z Młodszym.
Odliczam dni do sierpnia, wciąż jeszcze pracuję.
Tegoroczna rekrutacja to jakiś cyrk po prostu.
Znów stada rodziców, kandydaci mający problemy z czytaniem ze zrozumieniem, błędy w systemie...
Na szczęście mam fajną ekipę z którą w tym roku rekrutuję.

sobota, 21 lipca 2012

Na nowym miejscu

Dojrzałam w końcu do przeprowadzki.
Długo czułam się emocjonalnie związana z onetowym blogiem.
Z wieloma blogami.
Ale odkąd problemy z publikowaniem notatek i komentarzy nasiliły się - niemal zupełnie przestałam bywać w blogowym świecie Onetu.
I brakuje mi blogowania (czasu trochę też, ale to nic nowego).
Pewnie z czasem zacznę urządzać to miejsce i dopasowywać je do mnie.
Na razie po prostu jestem.