wtorek, 7 sierpnia 2012

Wyprawa na mecz

Po powrocie z pracy Mąż oświadczył, że wieczorem wychodzimy na mecz. Całą rodziną.
Będzie fajnie.
Wcześniej Mąż planował wspomóc Teścia w pracach remontowych i upewnił się, że skończą o odpowiedniej porze, żebyśmy zdążyli na ten mecz.
Młodszy bardzo się ucieszył, bo już nie pamiętał ostatniego meczu, a Młodemu bardzo nie chciało się wychodzić z domu.
W końcu udało mi się zmobilizować Młodego, ubrać Młodszego, wpakować wszystkich do samochodu i ruszyliśmy.
W połowie drogi, tradycyjnie, już zaczęłam się zastanawiać, gdzie zaparkujemy.
Ale dzielnie podjechałam pod samą halę. A tam  - na parkingu ledwie kilka miejsc.
- Jesteś pewien, że ten mecz jest dzisiaj?
- Tak, przecież jest siódmy, napisali, że siódmego, sprawdzałem przed wyjściem...
Pomaszerowaliśmy w stronę hali. Trochę dziwnie, że główne wejście było zamknięte, ale obeszliśmy halę dookoła i weszliśmy bocznym wejściem. Tam, nad płytą lodowiska pochylało się dwóch panów, z których jeden zapytał:
- a państwo w jakiej sprawie? Bo obiekt dzisiaj właściwie jest zamknięty...
Okazało się, że nasi owszem, grają dziś mecz, ale nie w naszym mieście.
Rezultat był taki, że pojechaliśmy do parku, dzieci pobiegały na placu zabaw - ku ich ogromniej radości było prawie pusto, poszliśmy na lody - chłopcy zrobili sobie konkurs na najbardziej wysmarowaną lodami twarz i wróciliśmy do domu.
W całej tej historii jest jeszcze jeden pozytywny akcent - kiedy Młodszemu w czasie podróży spadł ludzik za siedzenie, po wyjściu z hali na spokojnie przekopałam bagażnik i miejsca pod siedzeniami - odnalazłam zaginione ponad miesiąc temu ulubione samochody Młodszego, moją spinkę do włosów, cukierka i mój telefon, który wpadł za siedzenie razem z ludzikiem, choć nikt tego nie zauważył.
Nie wiem, kiedy będzie następny mecz, ale wtedy sama sprawdzę, kiedy grają i gdzie.

8 komentarzy:

  1. No ładnie! :D
    Ach ci mężczyźni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to mi było szkoda Męża, cieszył się na ten mecz jak dziecko...

      Usuń
  2. Będą jeszcze innne mecze ... a tak przecież też spędziliście świetnie czas całą rodziną :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, najfajniejsze było to, że udało nam się razem wyjść, a to nie jest takie łatwe do zorganizowania.

      Usuń
  3. Dobrze, ze mimo tej wpadki milo spedziliscie dzien:) Czasem kiedy mi sie zdarza takie niedopatrzenie, jestem tak poirytowana, ze trace ochote na dobra zabawe. Kolejna wada, nad ktora pracuje;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie sytuacje mogą być strasznie irytujące, zgadza się. Na szczęście chłopcom spodobała się zmiana planów. A ja w sumie wolę park, niż mecz :)

      Usuń
    2. A właściwie co to miał być za mecz?

      Usuń
  4. Hokej, nasi grali z francuską ekipą, dla urozmaicenia - nie u nas i nie we Francji, ale w Czechach :) Mecze są fajne, jak idę z Mężem, a dla dzieci jednak to za długo, potem już są zmęczone, biegają, a ja za nimi.

    OdpowiedzUsuń