... to się nie nauczysz - tak mówili u mnie w domu, kiedy uczyłam się jeździć na łyżwach. Nie pamiętam, ile razy upadłam, ale jazdę na łyżwach uwielbiałam.
Za to zupełnie nie pamiętam, jak uczyłam się jeździć na rowerze. Mam wrażenie, że wsiadłam i pojechałam. Chyba przez moment tato biegł za rowerem, ale nie pamiętam żadnego patyka. Pamiętam pierwszy upadek - miałam dwa hamulce ręczne, jechałam z górki, zapomniałam, który hamulec jest przedni, który tylny i bałam się zahamować (że niby jak nacisnę za gwałtownie przedni, wylecę jak z katapulty). Skutek był taki, że zatrzymałam się dopiero, gdy przewróciłam się. Od tej pory zawsze hamowałam naciskając oba hamulce jednocześnie i do dziś nie pamiętam, który jest przedni, który tylny.
A dziś przewróciłam się na rowerze. Tandemem inaczej wjeżdża się na krawężnik, niż górskim rowerem, bez pasażera za plecami.
Jechałam z Młodym, Młodszego w foteliku wiózł Mąż.
W sumie nic się nie stało. Młodemu. Nie zraził się do rowerowych wycieczek. Trochę przestraszyła go krew na moich palcach (nie miałam pojęcia, że obdarte opuszki palców mogą tak bardzo boleć), ale udawałam, że zupełnie nic mi nie jest. Na szczęście przewrotka miała miejsce blisko domu.
Dopiero po powrocie odkryłam obdarty łokieć i obdarte kolano.
Leżę teraz i zastanawiam się, czy jutro dam radę wsiąść na rower. Mam nadzieję, że tak, bo dzieciom bardzo spodobały się te rowerowe wycieczki, w najgorszym razie pojadą z tatą i dziadkiem.
Najlepsze są jednak stare dobre rowery z hamulcem nożnym :) Zwłaszcza dla dzieci - nacisk nogą jest po prostu instynktowny :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie jeździłam na rowerze z hamulcem nożnym i nie mam takiego odruchu. Poza tym zawsze lubiłam startować od prawej nogi i kiedy nie było hamulca, mogłam sobie ustawiać pedały jak mi pasowało :)
OdpowiedzUsuńWitaj :) w nowym miejscu :) Rower to wspaniała rzecz :) :* Dasz radę i wielu udanych wycieczek :*
OdpowiedzUsuńTeraz czekam, aż będę mogła swobodnie zginać nogę, dopiero następnego dnia odkryłam, co jeszcze sobie potłukłam i jak boli. Ale nie odpuszczę, brakuje mi już tych rowerowych wycieczek.
OdpowiedzUsuńRosomaczko :) jednak obserwuj bolące miejsce, czy z tego nic poważnego się nie wykluje :) niestety mamy tendencję do lekceważenia upadków :))))
OdpowiedzUsuńWychodzą mi ogromne siniaki, poza bólem - nic na szczęście się nie dzieje, bardziej przyglądam się obdartym palcom, czy tam się coś nie wdało, ale mam nadzieję, że też nie.
OdpowiedzUsuńRosomaczko :) spokojnie nic się nie wda :) pamiętasz jak będąc dzieckiem człek jadł brudnymi dłońmi chleb z masłem :) albo pakował do ust :) więc bakterie potrzebne są do życia :) :))))
OdpowiedzUsuńJest dobrze, goi się coraz lepiej. Przy mojej osłabionej odporności wolę czasem dmuchać na zimne.
OdpowiedzUsuńWiesz... właśnie tak pamiętam moją naukę jazdy na rowerze. Wsiadłam i pojechałam. Ale może też dlatego, że o wiele później miałam swój pierwszy rower niż teraz moje dzieci? Tak czy inaczej wypadki i upadki zdarzają się każdemu bez względu na wiek. :) Za to do dzisiaj nie umiem opanować jazdy na rolkach, gdzie Starsza szaleje na nich jak talala :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa właśnie od kilku lat cichutko przymierzam się do jazdy na rolkach, na łyżwach jakoś sobie radziłam, ale rolki trochę mnie przerażają... Własny rower też dostałam później, niż moi chłopcy (trójkołowego nie liczę ;).
UsuńW dzieciństwie nigdy nie miałam hamulców ręcznych i pamiętam, że jak pierwszy raz wsiadłam na taki rower, to już od startu byłam zestresowana tym jak zahamuję przy mecie ;) A teraz Kudłacz swój trzykołowy ma właśnie z hamulcami ręcznymi i śmiga :) Tandem to dla mnie abrakadabra :)))
OdpowiedzUsuńAle ten czas leci, Kudłacz na rowerze... Ja miałam te hamulce ręczne pewnie dlatego, że to już było późne dzieciństwo (10-12 lat miałam, może nawet ciut więcej), rower był dość duży, a oprócz ręcznych hamulców miał mnóstwo przerzutek, których i tak przez długi czas nie używałam.
OdpowiedzUsuń